Rozmowa z Janiną Pawłowską autorką ręcznie pisanych kronik Miasta Recz.

Siada obok mnie kobieta - starsza pani o bardzo łagodnym uśmiechu, lekko powściągliwa. Marszczy czoło, poprawia okulary. Co chwilę wertuje kartki  starych kronik miasta, uśmiecha, się  zamyśla, spogląda na mnie i zaczyna opowiadać.

- Nie wiem czy wszystko zapamiętałam. Czas leci szybko i już pamięć nie ta. Ale spróbuję. Ja w szkole nigdy nie miałam kaligrafii - mówi Janina Pawłowska - te kroniki to zaczęłam pisać gdyż chciałam udokumentować i opisać pracę mojego męża, który wiele lat temu był burmistrzem miasta Recz w powiecie choszczeńskim. Charakter pisma mam niezbyt ładny, ale bardzo wyrazisty i tak oto z zapisków i opisów zaczęły powstawać kroniki miasta. Ręcznie, przy pomocy zwykłej stalówki oprawionej w drewnianą obudowę, maczając pióro w zwykłym kałamarzu, strona po stronie zaczęłam opisywać życie Recza i okolic po 1945 roku. Zapisywałam wspomnienia pierwszych osadników, opisywałam wydarzenia kulturalne i gospodarcze miasteczka. Moje pisanie skończyło się w 2003 roku w okresie bardzo rozwiniętej komputeryzacji, jednak ja moje kroniki do końca pisałam ręcznie.

Andrzej Wiśniewski - Pisanie tych kronik to żmudna praca. Prowadziła Pani dom, pracowała w miejscowej szkole jako nauczycielka języka polskiego. Jak sobie Pani radziła?

Janina Pawłowska - Materiały zbierałam bardzo różnie. Docierałam sama do pierwszych mieszkańców miasta, szukałam ich, namawiałam na wspomnienia. Początkowo bali się mówić o złodziejach, szabrownikach i ciężkich powojennych czasach, kiedy to radziecka Komendantura Miasta rozdzielała jedzenie i zabierała to co lepsze z poniemieckich domów. Takie to wtedy były czasy. Ja te kroniki zaczęłam pisać pod koniec lat sześćdziesiątych, gdyż w tym okresie przyjechałam z Konina do Recza namówiona przez jednego z pracowników Wydziału Oświaty w Choszcznie. Tu podjęłam pracę jako nauczycielka języka polskiego i tak moje kronikarskie losy splotły się z tym urokliwym miasteczkiem. Sporo materiałów zdobywałam uczestnicząc w wielu wydarzeniach organizowanych w Reczu.

Ponownie Pani Janina wertuje kartki kronik. Przygląda się fotografiom, czyta na głos niektóre artykuły. Co jakiś czas przerywa oglądanie zapisków, uśmiecha się i zaczyna opowiadać: - Jednym z pierwszych, który zdecydował się na opowiedzenie mi kilku zdarzeń był pan Orlikowski. Człowiek, który podczas wojny był w Reczu na robotach przymusowych. To od niego dowiedziałam się o wydarzeniach po 1945 roku. O tu zapisałam: Polacy w Reczu osiedlali się trochę przypadkowo. Któregoś dnia pociąg z repatriantami zatrzymał się na miejscowej stacji i dalej nie pojechał w kierunku centralnej Polski. Wielu ludzi wysiadło z tego pociągu i zostało w Reczu na zawsze, a chcieli tylko odpocząć /śmiech/.

Andrzej Wiśniewski – Kroniki, które Pani prowadziła, a jest ich kilka tomów zawierają dużo zdjęć. Strony opatrzone są też bardzo ciekawymi ozdobnymi aplikacjami.

Janina Pawłowska - Zdjęcia zdobywałam różnie. Najwięcej fotografii dostarczał mi mój szwagier, który amatorsko fotografował. Chodziłam za nim, prosiłam no i robił mi te zdjęcia, które potem trafiały do kronik. Wiele zdjęć mi podarowano szczególnie tych archiwalnych, później sporo zdjęć do moich zapisków  przekazywały mi osoby, które dokumentowały fotograficznie wydarzania w naszej miejscowości. A aplikacje? - Sama je rysowałam przy pomocy czarnego tuszu, redisówki, ekierki, liniału oraz piórka.

Naszej rozmowie przysłuchuje się Agnieszka Koźbiał, dyrektor Domu Kultury w Reczu. Pytam kiedy zetknęła się z kronikami Pani Pawłowskiej: - Te kroniki po raz pierwszy zobaczyłam  jako uczennica w Bibliotece Miejskiej. Leżały na stole. Patrzyłam na trochę pożółkłe kartki i nie rozumiałam co tam jest napisane, bardziej interesowały mnie zdjęcia, plakaty. Po raz kolejny z kronikami spotkałam się jako osoba dorosła pracująca w Domu Kultury. Bardzo zafascynowała mnie praca pani Janinki dopiero teraz zrozumiałam, jak ważne dla miasta i lokalnej społeczności jest to co opisywała. Kroniki przechowujemy i dbamy o nie z pietyzmem. Trzeba je ocalić od zapomnienia, ochronić dla przyszłych pokoleń.

Rozmowę na chwilę przerywa burmistrz Miasta Recz Wiesław Łoński:- Pani Pawłowska prywatnie jest moją ciocią, uczyła mnie też języka polskiego w szkole. Wiedziałem, że takie kroniki istnieją i że moja ciocia je pisze. Jako młody chłopak jeszcze nie wiedziałem co tam w nich jest, dzisiaj odkrywam to jako bezcenny skarb dla pokoleń. Jako burmistrz uczynię wszystko, by kroniki ocalić od zapomnienia. Będziemy chcieli poszukać kogoś, kto chciałby dalej takie kroniki pisać. Ręcznie? - Chyba jednak już przy pomocy nowoczesnych narzędzi - odpowiada burmistrz /śmiech/ i dodaje - ale gdzie znaleźć kogoś, kto napisze dalej taką kronikę przy pomocy klawiatury komputera i serca.

Czy dalszy ciąg kronik powstanie. Kto będzie kontynuował pracę Janiny Pawłowskiej? Te pytania pozostają otwarte. Napisane kroniki zatrzymają upływający czas dla pokoleń i szukających swojego miejsca w życiu.

Tekst i foto: Andrzej Wiśniewski